czwartek, 25 kwietnia 2013

Od Effy - "Słodkie powitanie


Moja historia... Moja historia... Moja historia... Hm... Nie jest zbyt ciekawa. Tuż po narodzinach mój ojciec chciał wrzucić mnie do rzeki bym się utopiła, na szczęście moja wyrodna matka postanowiła, że... Wrzuci mnie do "pustej" dziupli. Jak się okazało nie była ona pusta, ponieważ mieszkała tam rodzinka szarych wiewiórek. Gdy otwarłam pierwszy raz oczka, ujrzałam śliczną, małą, szarą jak ja wiewióreczkę i przez następny miesiąc trudny było mnie przekonać, że jestem niestety wilkiem. Bardzo wierzyłam, że jestem wiewiórką, bo ją w miarę przypominałam. Niestety los jest okrutny i dał mi wcielenie wilka. Mniejsza z tym... Od szczeniaka rozmawiałam z wszystkimi zwierzętami dlatego byłam przekonana, że mój przyszły żywioł to: natura, fauna, flora, ziemia lub coś innego. Gdy pewnego zimowego wieczoru siedziałam pod drzewem (byłam za duża by wejść do dziupli) kichnęłam... Ogniem! Zaczęłam płakać i wtedy moje ciało rozbłysnęło bardzo jasno. Płakałam jeszcze bardziej, bo wiedziałam już jakie mam żywioły. Gdy moi "opiekunowie" dowiedzieli się, że znam już swoje żywioły kazali mi odejść i poszukać watahy, stada, sfory czy do czego należą tam wilki.

Tak właśnie wyglądała moja przeszłość <można wpleść jak dołączyłam do watahy gdzie byłam bita itp, ale to inna historia>. Teraz chodzę po pięknym zielonym lasku i... Nagle kilka metrów przede mną przebiegła jakaś postać. Lekko wystraszona zaczęłam się wycofywać, ale ta postać była coraz bliżej mnie. Przerażona odwróciłam się na palcach i bam! Walnęłam w tą postać. Otwarłam lekko oczy i okazało się, że owy postrach jest bardzo przystojny. Lekko zarumieniona wstałam.
- Prze-pprza... Znaczy... przepraszam. - pisnęłam nieśmiało.
- Kim jesteś? - zapytał miło pięknym głosem.
- Nazywam się... E....E... E...
- Nie pamiętasz swojego imienia?
- P-p-pamiętam... Nazywam się Elizabeth, al-le... Wolę skrót... Effy. - jąkałam bojąc się jego reakcji.
- Jestem Vasyl. Miło mi Cię poznać Effy. Co tutaj robisz?
- Szukam watahy. - powiedziałam już trochę pewniej delikatnie się uśmiechając i grzebiąc łapką w ziemi. Jego obecność wprawiała mnie w zakłopotanie, bo był bardzo czarujący.
- Jest tutaj taka jedna. Właśnie jesteśmy na jej terenach. Nazywa się Wataha Błękitnego Jeziora.
- Em... A ... Mogę dołączyć? - zapytałam z nadzieją.
- Nie pytaj mnie tylko alf. Chodź zaprowadzę Cię. - na te słowa szeroko się uśmiechnęłam ukazując rząd białych perełek.

Vasyl szybko zaprowadził mnie do alf. Te zgodziły się bym dołączyła i powiedziały, że mam wybrać sobie kogoś, kto mnie oprowadzi. Wyszłam z ich jaskini i przy wyjściu zastałam Vasyla.
- Vasyl... - zaczęłam cichutko.
- Tak?
- Czy ty... No... Bo ja nikogo nie znam.... I... Mógłbyś... Mnie... Oprowadzić po terenach? - zapytałam delikatnie się rumieniąc.

<Vasyl, oprowadzisz?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz