środa, 29 maja 2013

Od Pikalla

Dziś cały dzień spędziłem na chodzeniu po górach marzeń. Czy miałem jakieś marzenie? Marzyłem o tym by poznać swojego ojca i matkę. Tak, trochę dziwne no ale ja nie znałem swojej rodziny.
Gdzieś tak pod wieczór zeszłem z gór marzeń i poszedłem nad łąkę. Znalazłem tam jedno drzewo pod który się położyłem i zasnołem. Miałem sen śniło mi się że jestem na biegunie północnym i podziwiam zorzę polarną. Byłem uśmiechnięty ale miałem szkliste oczy... Nagle tu sen się urwał a ja się obudziłem. Chyba obudził mnie silniejszy wiatr.
Spojrzałem w niebo, a z niego sypał się biał, zimny śnieg. Rozciągnołem się i ziewnołem. Właśnie miałem zrobić krok do przodu gdy nagle ktoś lub coś (raczej ktoś) mnie przewróciło i zaczeło się ze mną turlać. Chciałem tego "ktosia" przygwoździć do ziemi ale ten "ktoś" był pierwszy. Była to biała wilczyca, miała tylko czubki uszu czarne. To pewnie ta wilczyca i pewnie mnie nie zna. Jak ona miała na imię... Emili.. nie... morze Estra? Nie to nie to. Miałem coś powiedzić ale ona mi przeszkodziła i zapytała:

< Eva, o tobie mowa. O co zapytałaś? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz