środa, 20 marca 2013

Od Pikalla - Moja hitoria czyli jak tu dotarłem

Opowiem wam wszystko od początku. Miałem wspaniałe dziecinstywo ale nie pamiętam z niego zbyt wiele. Nawet nie pamietam czy miałem jakiekolwiek rodzeństwo. Pamiętam to przez mgłę sam nie wiem dlaczego. 
Lecz pamiętam ten wieczór jak miałem pierwsze urodziny. To wtedy wyszłem przed jaskinię i rozmyślałem o świecie i o tym co będzie jutro i o wielu innych rzeczach. Wtedy w mojej głowie zrobił się totalny chaos i się telerportowałem się do innej watahy (to nie była wataha Błękitnego Jeziora). Wszystko od tej chwili pamiętam jakby było to wczoraj. 
 Od tego wieczoru opiekował się mną alfa, a ja zaprzyjaźniłem się z jego synem. Alfa był wdowcem gdyż jego partnerka otruła się prawdopodobnie i umarła. To były piękne czasy, lecz wszystko co dobre zawsze się kończy. Gdy miałem dwa lata alfa umarł ze starości, a jego syn został alfą. Cóż... ja odeszłem w wielki świat.
 W wielu watahah się zaczymywałem lecz nigdzie nie zostawałem nadłużej. Po pewnym czasie znalazłem się w watasze w której czułem się jak w prawdziwym domu. Jednak wszystko miało się w krótce zmienić. 
 Był zwyczajny dzień. Poszłem na polowanie. Właśnie dowódca polowań (Tamar, bo tak miał na imię ten wilk) przedstawił swoją strategię, a ja przedstawiłem swoją. Wszyscy zgodzili się ze mną. Tamar odczytał to jako wyzwanie i potencjalne zagrożenie z mojej strony więc żucił się na mnie. Zaczełem uciekać gdzyż był odemnie o wiele silniejszy,  lecz był też wolniejszy odemnie. Byłem już daleko od niego ale on wciąż wytrwale biegł, aż w końcu usłyszałem głos mojego kolegi:
- Zostaw go Tamar! - krzyknął 
>>>>>>> Tamar posłuchał i stanął ale zaraz potem krzyknął: 
 - Jeszcze cię dopadnę! 
 Biegłem jeszcze kwadrans po czym zwolniłem i szłem niepewnym krokiem. Mój przyjaciel nagle stał się moim największym wrogiem... Do głowy napłyneły mi po raz pierwszy raz w życiu czarne myśli ale szybko je odżuciłem i szłem już (trochę) pewniejszym krokiem. Gdzie szłem? Szłem do jakiejś watahy. Do jakiej kolwiek watahy.
 ~~~~~ następny dzień, popołudniu ~~~~~~
 Weszłem właśnie w jakąś mgłę. Była gęsta jak mleko. Nic nie widziałem! Postanowiłem że jakoś przez nią przejdę. Gdy tak szłem to mgła zaczeła ustęować. Coś za mną zaszeleściało. Odwróciłem głowę, lecz przy okazji poślizgnołem się (było ślisko bo padał wcześniej deszcz) a przy okazji skręciłem łapę (auć!). Upadłem ale szybko wstałem i byłem gotowy do ataku chociaż i tak miałem niewielkie szanse. Mgła już całkiem opadła i zauważyłem dwa wilki. Jeden był biały z niebieskim symbolem na ramieniu a drógi czarny ze skrzydłami.
- Poddaj się. Nie masz szans. - powiedział biały wilk
- My tylko chronimy tereny watahy. - mówił czarny
 - Tu jest jakaś wataha? Przepraszam. Nie wiedzałem. - tłumaczyłem
 - Jak chcesz to możesz dołączyć. - zaproponował biały 
 - Naprawdę? - zdziwiłem się
- No... to ja jestem Zefir.
 - A ja Black...
 - ... alfa watahy Błękitnego Jeziora - dokończył za niego Zefir
 - Dobra to zaprowadzie mnie do waszego medyka. 
 Noi zaprowadzili mnie do medyka. Był miły i zabandażował mi łapę. Nie pytałem go o imię bo byłem zbyt zmęczony. Potem wyszłem i znalazłem odpowiednią jaskinię dla siebie. Wygodnie się położyłem i zadałem sobie pytanie i zasnołem:
- Czy ta wataha to moje miejsce na ziemi?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz